Kliknij tutaj --> ⛸️ jak się dorobić milionów
Jak jest "dorobić" po angielsku? Sprawdź tłumaczenia słowa "dorobić" w słowniku polsko - angielski Glosbe : to make. Przykładowe zdania
Wolumen inwestycji I-III kw. 2023. W pierwszej połowie roku odnotowaliśmy gwałtowny spadek wolumenu inwestycji w nieruchomości w Polsce. Pomimo ożywienia na rynku pod koniec lata, całkowity wolumen w okresie I-III kw. 2023 r. wyniósł zaledwie 1,7 mld euro, co jest najniższym wynikiem od 2015 r. w analogicznym okresie.
W 2022 roku było to 1505 zł. 10. Przewóz osób. Przewóz osób to dziś popularny sposób na dorobienie do pensji. Polacy coraz chętniej korzystają z usług takich firm jak Uber czy Taxify
Co za temat! W życiu bym nie pomyślała, że na fałszowaniu najwybitniejszych malarzy, można dorobić się milionów! W podcaście opowiem Wam historię 3 najbardzi
Jak Wykorzystać Swoje Pasje do Zarabiania Pieniędzy: Praca z Pasją 1. Identyfikacja Pasji. 1.1. Hobby: Zastanów się, co lubisz robić w wolnym czasie i czy jest to coś, co mógłbyś wykorzystać do zarabiania. 1.2. Kreatywność: Myśl kreatywnie, jak Twoja pasja może przekształcić się w źródło dochodu. 2. Rozważanie Możliwości
Music Du Film Rencontre Avec Joe Black. Wiem, że kiedy czytasz o 1 000 000 zł rocznie pojawia się niedowierzanie, może uśmiech na twarzy, a może myślisz, że to jakaś piramida. 000 000 zł to tylko haczyk, który ma przyciągnąć Twoją uwagę. Pieniądze wywołują emocje i przeszkadzają w logicznym myśleniu. Kiedy przeniesiesz uwagę z pieniędzy na czynności to nagle zrozumiesz, że możesz to praktyczny przepis w kilku krokach jak osiągnąć 1 000 000 zł w rokPrzyjmij proszę, że nie musi to się wydarzyć już w tym roku lub w Ci metodę, sposób myślenia, który sprawi, że zarabianie pieniędzy w biznesie stanie się naturalnym stylem Twojego 1 000 000 zł może być dochodem, wówczas należy pomniejszyć go o koszty. Może być czystym zyskiem, wówczas cały czas w obliczeniach używaj dla potrzeb uproszczenia zastosuję przychód, czyli sprzedaż usług lub towarów za 1 000 000 zł 1Napisz DLACZEGO chcesz tyle zarabiać. Jest to ważne, ponieważ powód DLACZEGO będzie Cię motywował. Im większe DLACZEGO, tym łatwiejsze 2Ustal swoją „magiczną liczbę” – to taka metafora służąca lepszemu zapamiętaniu. Magiczna liczba to liczba sztuk, które musisz sprzedać, aby zarobić 1 000 000 1: Sprzedajesz produkt lub usługę wartą 100 zł. Na przykład produkt – spodnie, usługa – 1 000 000 zł / 100 zł = 10 000 szt oznacza, że musisz sprzedaż 10 000 sztuk w ciągu roku, aby uzyskać przychód 1 000 000 3Rozłóż to na miesiące/tygodnie/dni i wybierz skalę, która będzie najlepsza dla Ciebie10 000 szt. to (10 000/12) 833 szt/miesiąc. (833 szt/4) to 208 szt/tydzień. (208/5) to 42 szt/ 4Ustal niezbędne zasoby, które umożliwią realizację celu. Przy spodniach nie wiem ile sztuk dziennie się sprzedaje, ale jeśli Ty zbadasz rynek i dowiesz się, że jeden kanał dystrybucji (sklep, strona www, ceneo) daje Ci np. 10 szt. to oznacza, że powinieneś pracować nad 4-5 takimi kanałami masażu jeśli fizycznie można wykonać 6 takich masaży dziennie, to oznacza, że potrzebujesz 42/6 czyli 7 masażystów, którzy będą u Ciebie 5Dobierz strategię rozwoju. Poznałeś magiczną liczbę (4 kanały dystrybucji, 7 masażystów). Wiesz już w którym kierunku powinieneś się rozwijać. To co teraz powinieneś zrobić, to zacząć się uczyć, aby mieć pewność, że wykorzystujesz cały swój potencjał do osiągnięcia przykład, dobrze zilustrowany w podcaście (radio na życzenie) odnosi się do tego, że stworzyłem model wynajmu przedstawicieli handlowych. Zysk na jednym handlowcu wynosił 3 000 zł /miesięcznie. Wiedziałem, że aby zarobić 1 000 000 zł powinienem mieć 28 handlowców w rynku. Zacząłem na początku od czterech. Pod koniec drugiego roku działalności pracowało prawie 40-tu. Posłuchaj i subskrybuj mój podcast:Listen to „Przykład biznesu, czyli jak zarobiłem 1 000 000 zł w pierwszym roku firmy – on pracował pod presją 1 000 000 zł prawdopodobnie nigdy nie osiągnąłbym miliona. Pracowałem myśląc o systemie, który działa i który można dobry budżet i wiedziałem jak budować efektywny właśnie tego nauczam dzisiaj podczas Szkoły Biznesu – kliknij od dowolnej kwoty. Od 10 000 zł, 100 000 zł… ale planuj w oparciu o kroki, które musisz rekomendacjaZapisz się do newslettera – kliknij tutajI natychmiast zyskaj dostęp do bezpłatnego programu 10 Korków Szybkiego Rozwoju Biznesu, w którym pokazuję jak udoskonalić swoją firmę i jak myśleć o biznesie, aby wycisnąć z niego jak najwięcej i aby dosłownie rósł w oczach – Zapisz się!
Jak zarobić duże pieniądze? Bogaci uchylają rąbka przepadają za rozgłosem. Pewnie dlatego, że o dużych pieniądzach mówi się jedynie w małych, zaufanych gronach, a rozgłos w takich rozmowach mocno przeszkadza. Niechętnie dzielą się też swoimi przepisami na sukces. Każdy z najbogatszych Podlasian to silna i wyrazista osobowość. Wiedzą, na czym im zależy i szybko osiągają cele. Są skuteczni, ale też wyjątkowo zapracowani. Czas mają dla swoich kontrahentów, dla rodziny często już go nie starcza. Dla mediów - tym bardziej. Telefony odbierają tylko wtedy, gdy wiedzą, kto dzwoni. Nie lubią się chwalić, nie lubią telewizyjnych kamer. Podlascy milionerzy. Zazwyczaj mają nietypowe zainteresowania. Wojciecha Strzałkowskiego, zawodowo specjalizującego się w handlu alkoholem, pasjonuje lotnictwo. Wiktor Gryko, paliwowy baron Podlasia, kocha polować, także na grubego zwierza. Sergiusz Martyniuk, człowiek od "cudu nad Narwią"najbardziej lubi łowić ryby, ale jego prawdziwą pasją jest... praca. Dwa lata temu jego majątek wyceniono na 197 mln zł. W tym roku, według tygodnika "Wprost" właścicielem takiego samego majątku stał się Gryko. Nikt jeszcze nie policzył, ile wart jest Wojciech Strzałkowski, prezes kilku spółek, w tym MTC Plus i MTC (handel hurtowy alkoholem), a w kilku innych - przewodniczący rady nadzorczej ( Biaform, Sportowa Spółka Akcyjna Jagiellonia Białystok). Ale na pewno jego majątek to grube miliony pierwszy milion...Pierwszy milion Strzałkowski zarobił, kiedy założył spółkę handlującą alkoholem: - To był początek lat dziewięćdziesiątych, więc dzisiejszy milion to wtedy było 10 miliardów złotych (przed denominacją złotówki). Przyznaję, że dość szybko udało się nam - mnie i mojemu wspólnikowi - zarobić te pierwsze duże pieniądze. Nie był to jednak żaden przełom w życiu zawodowym - w ogóle nie zwróciłem na to uwagi, dlatego dziś tak trudno jest mi przypomnieć sobie ten moment. Gdybym w swoim życiu przykładał największą wagę do pieniędzy, pewnie bym go pamiętał... Ale wtedy pieniądze nie były aż tak istotne. Najważniejszy był rozwój firmy. Cały czas inwestowaliśmy w spółkę, w ludzi, prowadziliśmy szkolenia. Nasz zysk był w obrocie, nie braliśmy go sobie do kieszeni. Tak robi każdy rozsądny Martyniuk, właściciel narwiańskiej spółki "Pronar' produkującej maszyny rolnicze, posiadającej także sieć stacji benzynowych, pierwsze pieniądze zarobił mniej więcej w tym samym czasie co Strzałkowski, tyle że na... małych wiejskich sklepikach. Potem pojawiły się stacje paliw. Liczący się zysk przyniósł mu jednak eksport żywności do krajów byłego Związku Radzieckiego: żyta, cebuli, ziemniaków. Kiedy przyszedł krach finansowy na Wschodzie, nie zrezygnował. Wpadł na pomysł produkowania ciągników - pierwsze powstały na licencji białoruskiej firmy MTZ. Właśnie wtedy majątek Martyniuka można było już zacząć liczyć w grubych milionach. Na handlu ze Wschodem pieniądze zrobił także Wiktor Gryko, prezes firmy "Barter" związany biznesowo z Biruną, PMB Białystok, hutą Biaglass, Zakładami Przemysłu Wełnianego w Wasilkowie i hotelem "Żubrówka"w Białowieży. Leśnik z wykształcenia, do lasu poszedł w 1984 r., ale wytrwał w nim zaledwie półtora Szybko uznałem, że nie jest to zawód, w którym można zarobić duże pieniądze. Dlatego przerzuciłem się na handel - wspomina Gryko. Na początku handlował wszystkim, co mu wpadło w ręce. Kiedy wybuchła wolna Polska, był już doświadczonym biznesmenem i zaczął specjalizować się w sprowadzaniu do Polski węgla, oleju napędowego i gazu płynnego. To wtedy zarobił pierwszy milion. Wartość jego głównej firmy ("Bartera"0 wzrosła znacząco po 2000 r., kiedy gaz LPG stał się w Polsce bardzo Życiowy dramat!Co łączy tę trójkę podlaskich milionerów? Na pewno inwestowanie zarobionych pieniędzy w firmę. Konsumowanie tego, co udało się zarobić, nie należy do ich zwyczajów. - Przypominam sobie z lat dziewięćdziesiątych firmy, których właściciele podchodzili do swojej działalności w sposób wybitnie konsumpcyjny. Sporą część zysku przeznaczali na konsumpcję: samochód dla siebie, futro dla żony. To się zazwyczaj kończyło tragicznie - opowiada Wojciech Strzałkowski. - A my? Proszę sobie wyobrazić, że pierwszy raz pojechaliśmy na zagraniczne wczasy dopiero w 1995 r. I przyznaję, że był to dla nas pewien życiowy dramat. Bo jak to, jedziemy na wakacje, to co będzie z firmą? Przecież na pewno dojdzie do jakiejś katastrofy! Pierwszego dnia wczasów dzwoniliśmy do współpracowników trzy razy dziennie: rano, w południe i około 16, wypytując, co się dzieje. Okazało się, że nie ma dramatu: nic się nie zawaliło, nie pękło, nie rozpadło... Przez następne kilka dni telefonowaliśmy po dwa razy dziennie. Dopiero wtedy uwierzyliśmy, że firma całkiem dobrze funkcjonuje bez nie znaczy, że dziś podlascy milionerzy żyją ascetycznie, w żadnym razie! Ale skoro dorobili się już takich majątków, pewną rozrzutność można im wybaczyć. Sergiusz Martyniuk ma kilka domów, dużą posiadłość, gdzie jest staw rybny, piękny ogród, szklarnia z wczesnymi warzywami. Do tego spora kolekcja Gryko podróżuje - na polowania oczywiście. Choćby do Afryki. Albo na Syberię, by postrzelać do prawdziwych niedźwiedzi. Natomiast na Mazurach założył ranczo, gdzie hoduje 2,5 tys. sztuk bydła. Wojciech Strzałkowski słynie zaś z nietypowych samochodów. Ostatnio jednak pieniądze wydaje głównie na wyjazdy sportowe - jeździ na mecze piłki nożnej. Jest znany jako zagorzały kibic, a od kilku lat, odkąd został głównym udziałowcem Jagiellonii Białystok, można go spotkać praktycznie na każdym meczu Jagi. - Z perspektywy czasu widzę, że więcej czasu i energii niż na prowadzenie firm poświęciłem Jagiellonii - mówi Strzałkowski. - Ale dzisiaj razem z innymi fanami Jagi możemy się zachwycać pięknymi bramkami. Więc warto było…Bo liczy się praca, a nie milionyNasi milionerzy podkreślają jednak, że nie pieniądze są w życiu Bogactwem jest przede wszystkim tworzyć dla innych, a nie grabić dla siebie - podkreśla już od lat Sergiusz Martyniuk. Wierzy też, że ma w Narwi misję do zrealizowania - misję niejako cywilizacyjną, by na tej małej podlaskiej wsi dać ludziom powiew wielkiego świata. Stąd choćby porządna zakładowa stołówka, której codzienne menu Martyniuk zna na pamięć. - Zarabianie dużych pieniędzy nigdy nie było celem mojego życia - deklaruje także Wojciech Strzałkowski. - Liczyło się to, żeby pracować, tworzyć coś i być skutecznym. Oczywiście, miernikiem skuteczności przedsiębiorcy jest wynik finansowy, dlatego nie mogę powiedzieć, że pieniądze w ogóle nie miały znaczenia. Ale nie były najważniejsze. Nie zwracałem też uwagi na to, czy mam wolny czas na odpoczynek. Cóż, to już zależy od potrzeb każdego człowieka. Jeśli ktoś jest szczęśliwy, kiedy ma wolne popołudnia i spędza je przed telewizorem, wszystko w porządku. Ja bym nie był w takiej sytuacji szczęśliwy. Kiedyś, tuż po powrocie z USA, przez dwa miesiące nic nie robiłem, nie miałem żadnego stałego zajęcia. I proszę mi wierzyć, to był najtrudniejszy okres w moim życiu. Byłem okropnie zmęczony... człowiekiem trzeba być, żeby osiągnąć sukces? Patrząc na rozwój kariery Martyniuka i Gryki można uznać, że o ich sukcesie zdecydował życiowy spryt czy też, mówiąc popularnie, nos do interesów. Strzałkowski sprytu także ma sporo, on jednak pytany o klucz do sukcesu zawsze dodaje jeszcze: wiedza. Bo w tej branży wiedza jest bardzo Niekoniecznie trzeba mieć własną firmę, żeby osiągnąć sukces. Ale na pewno trzeba być pracowitym i uczciwym - zaznacza. - Warto też się ciągle uczyć - nie tylko w szkołach: czytać prasę branżową, rozmawiać z ludźmi i wyciągać wnioski z tego, co się dzieje. Wielki sukces ma też jednak swoją wielką cenę, o której nie można zapominać. To przede wszystkim brak czasu - dla siebie, dla rodziny, dla dzieci. Czasami też pojawia się strach - przed kimś, kto może ze złości zniszczyć to, nad czym pracowało się całe życie. Ale nasi milionerzy nie muszą się tego bać. Podlasianie to przecież wyjątkowo życzliwi ludzie.
Jan Kulczyk, najbogatszy człowiek w Polsce, zmarł w wieku 65 lat, ale zostawił po sobie ogromny dorobek życia. Stworzył międzynarodową grupę inwestycyjną Kulczyk Investment, do której należała firma Kulczyk Holding, zajmująca się działalnością w Polsce. Kiedyś w wywiadzie dla "Wprost" opowiedział o kilku metodach na zdobycie milionów. Poznajcie je! Jan Kulczyk zmarł w nocy 29 lipca wskutek powikłań po operacyjnych. Jego bliski współpracownik poinformował Super Express, że zmagał się on z nowotworem prostaty. Miał 65 lat. Milioner zostawił po sobie naprawdę ogromny dorobek całego życia. Jego majątek jest wyceniany na bagatela 15,1 miliarda złotych. Nie dziwi więc fakt, że przez kilka lat nieustannie zajmował pierwsze miejsce w rankingu najbogatszych Polaków przeprowadzonego przez magazyn Forbes. A wzbogacił się na sprzedaży jagód i maślaków zabieranych w polskich lasach, które potem eksportował do Niemiec. Kilka lat temu udzielił wywiadu dla "Wprost", w którym między innymi opowiedział o swoich radach na bogacenie się. Pierwszą z nich jest przede wszystkim pracowitość. Skrytykował 75 proc. podatek dla najbogatszych. - Karanie ludzi za to, że wcześniej wstają, więcej się uczą, więcej ryzykują i dlatego więcej zarabiają, jest niemoralne. - twierdził. Jednym słowem Jan Kulczyk uważał, że złotym środkiem na zarabianie milionów jest przede wszystkim pracowitość i odwaga. Zobacz: Na co naprawdę umarł Jan Kulczyk? NOWE FAKTY
Jan Ołdakowski w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego: „Nagle historia uciekła z przeszłości i stała się teraźniejsza” Tegoroczne obchody 1 sierpnia po latach pandemii znów odbędą się w pełnym wymiarze. Z Janem Ołdakowskim, dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego,... 29 lipca 2022, 9:23 Tak mieszka Maryla Rodowicz, ekstrawagancka dama polskiej piosenki! Zaglądamy do wnętrz jej domu [zdjęcia] Zobaczcie, jak mieszka Maryla Rodowicz. Złote krany, złote lustra, piękny ogród, kwiaty i koty. Tak wygląda posiadłość Maryli Rodowicz w Konstancinie-Jeziornej.... 29 lipca 2022, 9:12 Warszawa gotowa na 78. rocznicę Powstania Warszawskiego. Jakie uroczystości się odbędą? Lista wszystkich wydarzeń 1 sierpnia 1944 to data znana każdemu mieszkańcowi Warszawy i każdemu Polakowi. Tego dnia o godz. wybuchło Powstanie Warszawskie. Było to jedno z... 29 lipca 2022, 8:51 Zabił znajomego cegłą, bo się zdenerwował. "Uderzał go wielokrotnie w głowę" Policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy mogli mieć związek ze śmiercią 39-latka. Jeden z nich usłyszał zarzut zabójstwa, a drugi nieudzielenie pomocy... 29 lipca 2022, 8:45 Pedofile ścigani przez policję. Poszukiwani są za czyny o charakterze pedofilskim. Mogą ukrywać się w Twoim sąsiedztwie (zdjęcia) Pedofile poszukiwani przez polską policję. Te osoby ścigane są przez wymiar sprawiedliwości w związku z czynami o charakterze pedofilskim. Chodzi tu o... 29 lipca 2022, 8:36 Najlepsze wodne atrakcje w Polsce. TOP 10. Najlepsze aquaparki i parki wodne w Polsce. Super na upalne lato 2022. Ranking Najlepsze aquaparki i parki wodne w Polsce. Jest taki ranking. W TOP 10 najlepszych polskich parków wodnych jest Park Wodny Kraków. Gdzie są najlepsze w... 29 lipca 2022, 8:16
Czasami zaczynają od długów, często nie mają szczęścia na początku. Ale najważniejsze są determinacja i pasja. Jak zostać milionerem przed trzydziestką - pisze Joanna wieku 23 lat miał milion - ale długu. Musiał go odpracować. Niecałe dwa lata później zarobił swój pierwszy milion. Fanatyk gier dziś jest jednym z najbogatszych Polaków. Marek Tymiński, 35-latek, ma na koncie ponad 200 mln zł. Nie jest jedynym młodym milionerem w Polsce. Ale jego historia pokazuje, że podjęcie ryzyka, pomysł, pasja i determinacja mogą przynieść ogromne pieniądze. Jak to zrobił? - Jako dziecko, kiedy dostałem pierwszy komputer Atari, zacząłem się interesować wszystkim, co się z nim wiązało. Pamiętam, jak zbierałem gry, a później sprzedawałem je kolegom z podwórka. Praktycznie od samego początku zacząłem się również uczyć programować - mówi nam Marek miał lat 12, sprzedawał gry na giełdzie na ulicy Grzybowskiej. - Miałem swoje stoisko, gdzie rano przywozili mnie rodzicie - opowiada. Zarobek był całkiem niezły, bo pieniądze, jakie otrzymywał, były porównywalne do pensji rodziców jego kolegów. A wydawał je na nowe, ciekawe techniczne nowinki, budował sobie coraz lepszy komputer. W liceum Tymiński zaczął się zajmować tworzeniem grafiki 3D. - Pierwszym takim moim osiągnięciem w grafice komputerowej była reklama wysyłkowego katalogu filmów emitowana w Polonii 1. To jak na 16-latka był ogromny sukces - mówi to się stało? - W drodze między moim domem a Liceum im. Poniatowskiego (ul. Bonifraterska) w Warszawie znajdowała się firma zajmująca się dystrybucją sprzętu komputerowego. A że byłem fanem komputerów, codziennie, przechodząc, tam zaglądałem. Kupiłem jedną rzecz, drugą... I poznałem jednego gościa, który pracował tam w serwisie. I właśnie on miał kontakt do zleceniodawcy, który chciał stworzyć reklamówkę. Ostatecznie stworzyliśmy z nim taką małą spółkę i zrobiliśmy razem kilka komercyjnych rzeczy - mówi Tymiński. Jaki jest przepis na sukces? Z biznesem jest tak jak z golfem. Nie możesz myśleć o tym, co poszło źle. Bo to ma wpływ na kolejny strzałJako dzieciak był przekonany, że pójdzie na studia informatyczne. A że nie miał wtedy jeszcze komputera PC, programował na kartce papieru. Pisał programy, chociaż nie mógł sprawdzić, czy działają. Wszystkiego uczył się z książek. Pod koniec liceum postanowił, tak jak jego mama, prowadzić własny biznes. Dlatego poszedł na ekonomię na Uniwersytecie Warszawskim, ale jej nie skończył. Własny biznes jednak nie od razu przyniósł duże pieniądze. A tymczasem Tymiński zarabiał w firmie Pieniądze na pierwszy samochód zarobiłem, pracując w punkcie oponiarskim. Był to maluch. Niestety, gdy jechałem przez Wisłę, wypadł mu silnik. Potem pożyczyłem pieniądze na trochę lepszy samochód - kupiłem używaną toyotę corollę - pierwszy biznes miał polegać na importowaniu telefonów komórkowych, bo wtedy były modne. - Pojechałem z kumplem do Berlina w poszukiwaniu hurtowni. Zupełnie w ciemno, bez żadnej mapy. Nagle znaleźliśmy sklep z grami. Zapytałem, ile kosztują. Interesowałem się tym jako potencjalny klient detaliczny. Odpowiedź była taka: "w hurcie brutto czy netto?". I tak zamiast komórek zacząłem przywozić do Polski gry na PlayStation. Wtedy zaczęła się moja przygoda z importem gier - mówi Tymiński. Sam Tymiński nie miał pieniędzy na rozkręcenie tego interesu. Ale tak się złożyło, że ktoś z rodziny jego kolegi - Jarek - dziś bardziej znany jako Sidney Polak z fundusze miał. Zostali wspólnikami. Między koncertami muzyk zajmował się więc importem gier. - W wakacje na pierwszym roku studiów z kolegą Marcinem założyłem sklep z grami na Marszałkowskiej przy kinie Luna. Ale ja nie widziałem siebie jako właściciela sklepu, chciałem się rozwijać. W 1998 r. sprzedałem swoje udziały w sklepie. Zająłem się wyłącznie dystrybucją. Założyłem spółkę z Niemcem, którego poznałem wcześniej w Berlinie. Dystrybuowaliśmy tylko konkretne, duże tytuły na rynek polski. Początek lat 2000 to też moja współpraca z empikami, Media Markt - opowiada Tymiński. Później przyszły chude lata. 1999-2001 to okres bardzo dużych długów Tymińskiego. Biznes się nie domykał. Polskie gry komputerowe skutecznie podbijają inne kraje? Może staną się naszym znakiem rozpoznawczym?W 2000 roku Marek Tymiński zaczął się zajmować produkcją gier wideo. Z Adrianem Chmielarzem zrobili pierwszą grę "Starmageddon". Dostała bardzo wysokie oceny krytyków. I dopiero dzięki niej udało mu się spłacić długi. W 2002 roku powołał firmę City Interactive. Zaczął tworzyć gry o niższych budżetach, by bardziej masowo wejść na rynek. Strategia okazała się skuteczna, bo dość szybko odbił się finansowo. To były gry dodawane do gazet komputerowych. W 2007 roku firma City Interactive weszła na giełdę. - Wtedy znów zmieniliśmy strategię na robienie gier z wyższej półki. "Sniper: Ghost Warrior" z 2010 r. okazał się ogromnym sukcesem. Sprzedaliśmy już ponad trzy miliony egzemplarzy, a druga jej część, która premierę miała kilka miesięcy temu, sprzedała się w milionie sztuk - mówi biznesmen. W końcu firmie Tymińskiego udało się wejść na rynek amerykański. Niektóre ich gry są sprzedawane w sklepach bezcłowych dla armii USA, np. w Iraku czy całej opowieści nie mogło jednak zabraknąć epizodu politycznego. Jeszcze w 2001 roku, gdy Marek Tymiński postanowił wejść na rynek z tanimi grami dodawanymi do gazet, odbył pewną biznesową rozmowę z przedstawicielem branży kolporterskiej. - Facet pokazał mi gazetkę z filmem erotycznym. Okazało się, że to na tamte czasy był bardzo dochodowy biznes. Wszedłem w to. Co zabawne, PiS nam później za to dziękował. Bo jako pierwsi wprowadziliśmy oznaczenia na gazetkach, że są dla osób od 18. roku życia. Na samej sprzedaży zarobiłem kilka ładnych milionów, choć tego biznesu już od kilku lat nie mam - mówi Tymiński. I zapowiada kolejne przedsięwzięcia. W 2014 r. ma wyjść gra o Powstaniu Warszawskim. Ma też pomysł na wykorzystanie potencjału Google Maps Street Views. Ale na razie nie chce go zdradzać. Młodych milionerów jest w Polsce więcej. Najgłośniej do tej pory było o Rafale Agnieszczaku i Macieju Popowiczu. Ten pierwszy to twórca serwisu W 2001 r. Agnieszczak, mając wtedy 21 lat i dwieście złotych w kieszeni, postanowił wraz z kolegą Andrzejem Ciesielskim założyć serwis internetowy, w którym użytkownicy mogli umieszczać i wzajemnie oceniać swoje zdjęcia. Prosty pomysł skopiowany z amerykańskiego serwisu HotOrNot okazał się strzałem w dziesiątkę, czyniąc w ciągu kilku lat ze studenta zachęcony sukcesem Fotki zainwestował w kolejne portale. W 2011 roku Rafał Agnieszczak miał 31 lat i majątek szacowany na 40-120 mln zł, jak podawało "Wprost".Podobnie wygląda historia twórcy portalu społecznościowego Nasza Klasa Macieja Popowicza. Popowicz stworzył swoje dzieło wraz z kilkoma kolegami w 2006 r. na wzór amerykańskiego portalu Classmates. Po roku niemiecki fundusz venture capital European Founders odkupił za kilka milionów złotych 20 proc. udziałów Naszej Klasy, a w styczniu 2008 r. estoński fundusz Forticom zapłacił za 70-procentowy pakiet 200 mln Popowicz i Tymiński zarobili astronomiczne kwoty w niedługim czasie. Jaki jest ich przepis na sukces? - Z biznesem jest tak jak z golfem. Nie możesz myśleć o tym, co poszło źle. Bo to ma wpływ na kolejny strzał - kwituje Tymiński.
jak się dorobić milionów